W dobie eko projektów i eko pomysłów również motoryzacja przechodzi przemiany. Czy elektryczne jednoślady mają rację bytu na polskich ulicach?
Od kilku lat na rynku motoryzacyjnym widoczne są premiery pojazdów elektrycznych. Trend inspirowany ekologią nie ominął również segmentu jednośladów. Koncerny motoryzacyjne pokazują pojazdy koncepcyjne, a kilka z nich nawet trafiło do seryjnej produkcji. Przykładem może być elektryczny skuter wyprodukowany przez BMW Motorrad. Czy jednak przysłowiowy „Kowalski” może pozwolić sobie na zakup takiego jednośladu?
Chcesz być eko? Płać!
Niestety główną zaporę dla potencjalnego użytkownika stanowi cena pojazdów elektrycznych. Z reguły są one dużo droższe niż ich odpowiedniki wyposażone w tradycyjny silnik spalinowy.
Pewną alternatywę może stanowić „rodzima myśl techniczna”, wynikiem których w garażach rodaków powstają własnoręcznie budowane lub przerabiane na elektryczne motocykle. Tu jednak trzeba przeliczyć koszt materiałów i godziny spędzone w warsztacie. Do tego duży problem dla ewentualnych nabywców stanowi serwis tego typu pojazdów.
Do naszej redakcji przyjechał ciekawy skuter. Nie jest ekskluzywny, szybki, nie nadaje się do lansu, ani nie jest reprezentantem marki o wieloletniej tradycji. Za to jest EKO! Do tego można go bez problemu kupić za przyzwoitą kwotę.
Sygnowany logiem E3Scooter pojazd z wyglądu przypomina do złudzenia małą chińską spalinówkę. Tak, to przecież jest mały chiński skuter, tylko… elektryczny!
Kilka kwestii technicznych
Noszący sympatyczną nazwę “Beep” jednoślad to mały (właściwie bardzo mały) skuter, który od swoich spalinowych odpowiedników różni się tylko rodzajem napędu. Tylko, albo aż…
Pierwsza dostrzegalna różnica jest taka, że prawie go nie słychać.
W miejscu tradycyjnego silnika znajdują się akumulatory, natomiast sam silnik zintegrowany został z tylnym kołem. Takie rozwiązanie pozwoliło na bezpośrednie rotacyjne przeniesienie napędu i ograniczyło niepotrzebną utratę energii. Moc nominalna silnika – 1500W przypomina moc ogrodowej kosiarki, jednak bezszczotkowy silnik radzi sobie bardzo dobrze.
Reszta, czyli rama, zawieszenie, hamulce są już typowe. To z kolei w naszej ocenie przekłada się na dużą dostępność części zamiennych.
Pierwsze wrażenia z jazdy elektrycznym jednośladem są zaskakujące. Po przekręceniu manetki od razu mamy do dyspozycji niemal całą moc jednostki napędowej. Skuterek żwawo się zbiera. Do tego nie ma oczywiście charakterystycznego dźwięku, więc poruszamy się niemal w ciszy. Kolejnym elementem odróżniającym jazdę elektrycznym skuterem od tradycyjnego jest to, że po rozpędzeniu jedziemy nadal, mimo odpuszczenia manetki gazu. Chińczycy przypadkowo wyprodukowali tempomat? Po naciśnięciu dźwigni hamulca pojazd zwalnia.
Zawieszenie jest typowe dla jednośladów z państwa środka. Amortyzatory olejowe przód i dwa opasane sprężynami z tyłu. Nie jest ono wybitnie dopracowane i można by się przyczepić do jego komfortu pracy, gdyby nie fakt że mamy do czynienia z tanim, azjatyckim urządzeniem.
Hamulce są generalnie ok. Prawdą jest, że nie są tak wydajne jak w przypadku japońskich motocykli (i skuterów), jednak tarczowy hamulec przedni wystarcza na przyzwoite wyhamowanie małego skuterka. W razie nagłej potrzeby zawsze pozostaje do dyspozycji tylny hamulec bębnowy.
Bzyczek w mieście
Pozycja jest dobra do jazdy miejskiej, jednak jeśli macie wzrost ponadprzeciętny, to malutka „eko pszczółka” może okazać się nieco za ciasna. Za to doskonale radzi sobie w największym natężeniu ruchu.
Elektryczny skuter manewruje między samochodami w korkach łatwiej niż rower! Przy tym nie musimy pedałować, a jednocześnie ani gram dwutlenku węgla nie przedostaje się do atmosfery (nie licząc oczywiście naszego oddechu).
Dynamika jazdy jest naprawdę dobra. Prędkość maksymalna Beep’a na poziomie 45 km/h nie rzuca może na kolana, ale spokojnie wystarczy, żeby przemieścić się do pracy i z pracy, a po drodze szybko załatwić sprawy nawet w najbardziej zatłoczonym centrum.
Elektryczny napęd pozwala przeskoczyć przez park, czy zaparkować pod samym biurowcem.
Właściwie przy odrobinie pomysłowości Beep’em można wjechać do windy i zaparkować ten mały skuterek pod samymi drzwiami biura!
Później należy już tylko podpiąć wtyczkę do gniazdka…
Maksymalny czas ładowania całkowicie rozładowanej baterii to 8 godzin. Trzeba przyznać, że to bardzo długo w porównaniu z czasem tankowania tradycyjnego spalinowca. Z reguły jednak nie rozładowujemy baterii krytycznie. Do tego czas określony jest do ładowania przy użyciu ładowarki 220V. Oznacza to, że nie musimy korzystać z „słupków” do ładowania pojazdów elektrycznych, a skuter napełnimy energią pod domem, biurem, czy kawiarnią, korzystając ze zwykłego gniazdka. To znacznie ułatwia życie.
Drugą kwestią jest zasięg. Testowy egzemplarz przejechał niemal 60 km bez ładowania.
Z jednej strony to nie za wiele, z drugiej rzadko kiedy przekraczamy 30 – 40 km dziennie (praca, zakupy, dom).
Koszty, czyli portfel nie chudnie
Tu zdecydowanie szala zwycięstwa przechyla się na korzyść elektrycznych jednośladów. Koszt przejechania 100 km to maksymalnie 3 złote, przy założeniu że mamy najdroższą taryfę energetyczną! Z przeprowadzonego przez nas pomiaru zużycia energii podczas ładowania wynika, że za każde przejechane 100 km zapłacimy ok. 2, 60 zł!
Cena Beep’a wynosi ok. 3800 zł. To nieco więcej niż w przypadku spalinowych motorowerów, jednak nie jest to cena zaporowa. Za taką kwotę oszczędzamy na każdym przejechanym kilometrze. Być „eko” – bezcenne…
Teraz w sumie
Skuter elektryczny to dobra alternatywa dla tych, który chcą dbać o środowisko i własną kieszeń.
Koszty eksploatacji są bez porównania niższe, niż w przypadku tradycyjnych motorowerów. Użytkownik oszczędza również na przeglądach technicznych (oleje, filtry, świece itd.).
Jakość wykonania nie jest najwyższa, jednak jest przyzwoita. Za stosunkowo niewielką kwotę można przyjemnie i ekologicznie przemierzać miejską dżunglę.
Żeby się o tym przekonać samemu, najlepiej umówić się na jazdę testową (poprzez formularz umieszczony na stronie www.e3scooter.com).
Redaktor naczelny
1 Comment
Pingback: E3SCOOTER - 4Riders